Harry
Krążyłem po
salonie, w moim małym, gównianym apartamencie. Nienawidziłem tego miejsca, ale
przyszedłem tu jedynie dla niej. Ona jest moim celem i pragnę ją, jak nic
innego na tym świecie, sprawię, że będzie moja.
Okłamywałem
ją dwa lata, tak jak wszystkich.
Chcę, by zobaczyła prawdziwego mnie, nie samą przykrywkę.
Owijałem
swoje jedwabiste loki wokół swoich palców, szarpiąc je przy podstawie.
Próbowałem wymyślić plan. Kiedy mój umysł otwiera się na nowe myśli, słyszę
pukanie do drzwi.
Warczę
podążając w stronę drzwi, by je otworzyć.
- Paul.-
Witam oschle asystenta mojego ojca, stojącego przede mną.
- Harry-
odpowiedział mi tym samym tonem.
- Dla ciebie
jestem Harold i nie zapraszałem cię tutaj.- prychnąłem, kiedy usiadł na moim fotelu.
- Uspokój się
do cholery. Przyszedłem tu, by porozmawiać z tobą, a nie, by zaczynać kłótnię.-
Przewróciłem oczami przed zatrzaśnięciem drzwi, poszedłem usiąść.
- O czym?-
pytam, mimo, że wiem czego chce.
Przecież jestem diabłem, wiem wszystko.
- Lena
Gdy tylko
słyszę, jak wypowiada jej imię, moja szczęka zaciska się w poirytowaniu. On nie
ma prawa wymawiać jej imienia, ona jest moja.
- Tu nie ma
nic do gadania.- bronię siebie.
Wiem, że
pragnienie jej jest złe. Chcę, by wymawiała słodko moje imię, bym tylko ja
widział ją podczas jej wzlotów. Chcesz
bawić się jej umysłem. Odezwał się mój wewnętrzny demon. Chcesz ją zniszczyć.
- Wiesz, że
nie możesz jej mieć, jako swojej zabawki, to niedozwolone.
Moje nozdrza
rozszerzyły się, kiedy moje resztki cierpliwości się kończyły.
- Nie
obchodzi mnie, co jest dozwolone- warczę i wstaję.- Niedługo będę Szatanem i
będę mógł robić to, co do cholery chcę.
- Bycie
królem podziemia nie sprawi, że będziesz miał to, co chcesz.
Moje dłonie
zaciskają się w pięści, kiedy zamierzam wszcząć z nim walkę. On posyła mi
diabelski uśmiech i rozpłynął się w zimnym, czarnym dymie.
- Racja-
wypluwam- Idź do diabła.
Siadam i
biorę głęboki wdech, kiedy rozkładam moje ciało na kanapie. Potrzeba posiadania
jej, przepłynęła moje ciało.
Potrzebuję spotkania z nią, z prawdziwym mną i potrzebuję tego teraz.
Lena
Przewróciłam
oczami z obrzydzeniem, kiedy dwie nastolatki przede mną kleiły się przede mną,
w salonie mojej najlepszej przyjaciółki, Hanny. Moja mama wyszła, razem z
przyjaciółmi. A ja postanowiłam się zabawić, ale nienawidzę każdej z tych
chwil.
Chwyciłam
swój, samotnie stojący, czerwony kubek z kawą, nim którykolwiek z tych dziwaków
przewróci ją. Kieruję się w stronę schodów, gdzie nic nie jest tak chaotyczne.
Kiedy wchodzę
po białych schodach, które teraz są poplamione piwem, dostrzegam Hannę,
wytaczającą się zza rogu i potykającą, sukcesywnie próbującą pokonać drogę w
dół schodów.
- Wszystko w
porządku?- pytam, chwytając jej ramię i próbując ją utrzymać.
- Jest
niesamowicie!- Wyglądała na pijaną.- O mój Boże- wymruczała, unosząc swoją dłoń
i dotykając ją mojej głowy- Twoja twarz jest bardzo pomarańczowa i duża-
Zaczęła chichotać i nie mogłam nic poradzić na to, ale dołączam do niej.
Kiedy
pomagałam jej schodzić po schodach, prowadziła ze mną bezsensowną rozmowę.
- Zamierzam
iść!- przekrzykiwałam muzykę.
- Dlaczego?!-
wyjęczała.
Moje dłonie
trzęsły się, a głowa pulsowała z nerwów.
- Um, muszę
wrócić do domu i zrobić coś.
Uśmiecha się
do mnie lekko, przed wpadnięciem na chłopaka klejącego się do blond dziwki.
Otworzyłam
drzwi. Ciepłe, lipcowe powietrze pieściło moją twarz. Dom Hanny, był przecznicę
od mojego, co bardzo mi odpowiadało.
Kiedy szłam
do domu, nie mogłam nic poradzić na to, że czułam niepokój. Podmuch wiatru
owinął moje ciało, mogłam poczuć jak włoski na moim karku stają dęba,
sprawiając, że zaczęłam biec.
Po dotarciu
do domu, szybko wyjęłam kluczę i odblokowałam drzwi. Kiedy nie mogę zakluczyć
ich ponownie, uczucie niepokoju wzrasta, jednak staram się jak najbardziej je
zignorować i zrzucam winę na moje nerwy.
Rzuciłam
kluczyki na stół i weszłam po schodach do mojej łazienki. Gdy wchodzę do niego,
od razu kieruję się do szafki z bielizną. Przeszukiwałam ją, do póki nie
znajduję potrzebnych rzeczy.
Kiedy upadłam
na łózko, za oknami zaczął padać deszcz. Napełniłam strzykawkę heroiną.
Przyłożyłam ją lekko do skóry i wbiłam powoli. Czułam jak narkotyk zaczął krążyć
w moich żyłach. Moje zdenerwowanie zaczęło zanikać, a kolorowe obrazy gościły
na białych ścianach mojego pokoju.
Wszystkie
moje uczucia odrętwiały, kiedy ostatnia kropla wpłynęła do mojego ciała. Czułam
się lekka, prawie jak piórko, które przy najmniejszym powiewie odlatywało w
dal.
To uczucie
jest dla mnie wszystkim. Sprawiało, że zapominałam o prawdziwym świecie i szłam
swoją własną drogą. Tak jak pisarza pochłania jego fantazja, podczas pisania,
kiedy pisze uciekając od tego co dzieję się dookoła.
Właśnie tak
starałam się zapomnieć o wszystkim i cieszyć się swoim uniesieniem. Ale ciemne
i rozmyte figury, w wejściu, przerywają to. Mrużyłam oczy, próbując wyostrzyć
wzrok, jednak narkotyki przejęły całą moją wizję.
Moje serce
przyspieszyło, kiedy postać zbliżała się do mnie. Próbowałam się poruszyć, ale
moje ciało było zbyt słabe i upadałam spowrotem na łóżko. Mój oddech stawał się
cięższy, kiedy to stanęło blisko
mnie, zawisając nade mną.
Powieki
stawały się coraz cięższe i zamykały się powoli, kiedy strach zaczął ulatywać z
mojego ciała.
- Śpij
kochanie.- To wychrypiało, głębokim
tonem, nim moje powieki opadły, a świat się wyłączył.
otooo pierwszy rozdział :D
piszcie swoje opinie w komentarzach ;3